Mieszkanko Renny

- To jest fajne - odpowiedziała od razu, bez chwili wahania.
Wyciągnęła w jego stronę rękę, wplatając dłoń w jego włosy.
- Czy czujesz się przy mnie jak na smyczy? - zapytała dla pewności.

- Przy tobie czuję się... nie do końca wolny. Ale nie jak na smyczy. Po prostu... nie obrączkujmy się, to mi wystarczy.
Zamknął oczy. Chciał szybko zasnąć, odpocząć, odlecieć myślami gdzieś daleko.

- Mhm....
Przechyliła głowę na bok. Jego odpowiedź nie bardzo do niej dotarła. Pogrążyła się w półśnie.

Wsunął pod nią jedną rękę, żeby ją obejmować i stosunkowo szybko zasnął.
Męczyły go koszmary... v.v

Obudziła się z samego rana, jak to ona. Ziewnęła szeroko, chciała się przeciągnąć, ale wyczuła, że komuś by wtedy przeszkodziła w śnie.
Otworzyła jedno oko. Libra.
- x3

Spał. Brwi miał ściągnięte, wargi rozchylone, włosy na oczach. Ogólnie wyglądał, jakby się męczył przez sen.
- Brrrr... zimnooo... - wymamrotał niewyraźnie.

- Zimno? To cho pod kołdrę.
Przykryła go , by nie miał możliwości ucieczki przed nią. No, w takich chwilach mógł czuć się jak na smyczy...
- Co jest?

A co miało być? Spał przecież .
- Brrr....

Ale widziała, że mu zimno i się zdziwiła, bo on wiecznie gorący .
- Chodź, przytul się do Reni ;<
Był... zimny o.o
- Czy jak Morcon jest zimny, to nie oznacza to, ze będzie chory?

Obejmował ją cały czas. Jak męczą koszmary, to człowieka może dopaść niezła zmiana temperatury (coś o tym wiem v.v).
Obudził się.
- Zz-z-zzimnooo... v.v
Przyciągnął ją i przytulił.
- Jaka ty... ciepła...?

Dopiero teraz się obudził?
- No, a ty zimny...
Ucałowała go w kącik ust na powitanie, może przy okazji go nieco rozgrzeje.
- Dziwne x.x

Ile razy miałem zamieścić słowo "spał", żebyś to zauważyła?

- Taaaa... też tak uważam v.v
Owinął się kołdrą. Oczywiście po kilku godzinach taki stan mu przejdzie, to po prostu konsekwencja przygodowej nocy.
- Ej, Reniu... zrobiłabyś mi herbatki? ;<

- Ych! No pewnie!
Wysunęła się spod kołdry, usiadła na krawędzi łóżka. Wstała i... stwierdziła, że jest bez spodni.
-
Nie przypominała sobie, by je ściągała, no ale cóż. Tak więc poszła do kuchni. Wstawiła wodę do czajnika.

Zrobił sobie kokon. Było mu już znacznie cieplej, ale ani myślał wyściubiać nosa spod kołdry.
Słyszał, jak krzątała się w kuchni. Dziwne uczucie... mieć kobietę, która się tobą opiekuje. Niby to samo... a uczucie zupełnie inne do tego przy Coran.

Zalała kubek z herbatą, ówcześnie go przygotowując. Posłodziła na oko. Złapała kubek za ucho i wróciła do pokoju.
Nie jej wina, że miała taki zmysł i tendencje do opieki! >< Właśnie dlatego wybrała taki zwód x3
- Ale żeś sobie kokon zrobił o.o
Usiadła z powrotem na krawędzi.

Podniósł się do siadu. Wziął od niej herbatę. Kubek był gorący.
- Chyba będę musiał poczekać, aż trochę ostygnie...
Nie sądził, że te słowa kiedykolwiek padną z jego ust.
- Ale potem się rozgrzeję i będzie dobrze.

- Nie rozumiem tylko, dlaczego tak nagle zrobiło ci się zimno.
Wzięła od niego kubek. Nabrała herbaty na łyżeczkę, podmuchała.
- - i podstawiła mu pod nos.

- Miałem... koszmary...
Chapnął łyżeczkę, odwrócił wzrok.

- Koszmary.
Powtórzyła czynność. Dmuchała tylko trochę, żeby nie ostudzić napoju całkiem.
- Jakie koszmary? - zapytała. - I od... koszmarów może robić się zimno?

- Kiedy byłem mniejszy i miewałem zwyczajne dziecięce koszmary to za każdym razem spadała mi temperatura. Shiel też tak miał. To chyba normalne? A może tylko Morconi tak mają.
Zastanowił się.
- Śnił mi się mój ojciec. Uświadomiłem sobie, że... jestem do niego strasznie podobny. Właściwie to identyczny. To, co się teraz dzieje, to tak jakby deja vu...

- Hm, raczej tylko Morconi. Nie spotkałam się ze spadkiem temperatury przez koszmary.
Słuchała go uważnie, wciąż pojąc go herbatą. gdy nieco ostygła, oddała mu ją.
- De ja vu? A co się dzieje, co już było?
Zaciekawiła się.

- No... wszystko. Moja matka porządnie się napracowała, zanim zaczął jej mówić, co czuł, co u niego ito. Ona zakochała się w nim jako pierwsza, on w niej o wiele później, a nawet wtedy nie potrafił jej tego okazać. Ja... byłem takim trochę wypadkiem, wiesz? Pobrali się, kiedy mama była ze mną w ciąży. Ale zawsze, ZAWSZE byli szczęśliwi. Shiel był już dziełem zamierzonym.

Uśmiechnęła się łagodnie, kiedy zaczął jej to opowiadać.
- W takim razie faktycznie, jest zupełnie tak samo. Aż dziwne...
"Tylko ciekawe, czy ty się we mnie zakochasz. Pewnie nie... ale co tam"
I, kurde, nieco ją ta myśl zasmuciła.
- Chciałabym ci coś powiedzieć, ale nie chcę cię obarczać ;< W takim razie nadstaw tylko polik.

- Mam dokładnie taki sam charakter, jak mój ojciec. Wszyscy zawsze wiedzieliśmy, że nas kocha, ale nigdy tego nie powiedział. Ani razu.
Popatrzył na nią. Nadstawił policzek.

- Ani razu? Ale przynajmniej mieliście podstawy, by wierzyć w to, że faktycznie was kocha.
"Nie bądź jak ojciec, nie bądź jak ojciec... Albo bądź! O.O Kurde co ja..."
- Plotę - wypowiedziała końcówkę swoich myśli. - Eee, mam ochotę uciec od codzienności! - zmieniła nagle temat.
Pocałowała go w policzek. Zauważyła, że od wczoraj unikał czułości v.v

Odkrył się nagle.
- Przeszło x.x
Chwila ciszy.
- Uciec od codzienności? Co masz na myśli? Mój kolega organizuje taki duży biwak, chcesz jechać?

- Widzisz? To od tego całusa - powiedziała z jawną pewnością w głosie.
Zastanowiła się.
- No tak. Praktycznie każdego dnia robię to samo: wstaję rano, siedzę w gabinecie nic nie robiąc, wracam, jestem zmęczona nie wiadomo czym i kładę się spać. No, czasem, jak kończę wcześniej to wychodzę na miasto, albo spotykam się z tobą. Praktycznie zawszę robię to samo.
- o_o a ty chcesz?

- Reniu. Są wakacje. Co ty robisz w tym gabinecie?
No tak... czuł się trochę głupio. Już dawno zapowiedział się, że jedzie, a nie pomyślał, że Renna też mogłaby chcieć.
- Nie lubię dużego towarzystwa, ale biwak będzie w lesie. Zawsze znajdzie się jakiś zaciszny kącik dla mniejszego grona. Ja bardzo chętnie.

- Znaczy się robiłam to cały czas przez ostatni rok - wytłumaczyła. - I teraz chcę odmiany ;< Czegoś zupełnie innego.Zastanawiam się nad skokiem na bandżi, a co
Uśmiechnęła się nieco szerzej.
- Chodziło mi raczej o to, czy chcesz, żeby pojechała z tobą
Wstała i skierowała swe kroki ku łazience. Wczoraj nie wzięła prysznica, więc dzisiaj musiała to nadrobić.

- Na bandżi? Teraz to musisz poczekać aż urodzisz i trochę odchowamy dzieciaka xP. Ale mogę cię zabrać do siebie do domu. Moja rodzinka jest całkiem spoko, chyba byś ich polubiła.
Ah, o to chodziło. Nie powstrzymał lekkiego uśmiechu.
- A chciałbym. Wolę spać w namiocie z tobą niż z Neerem czy Jasperem.

- Ciekawa opcja. Byłoby mi miło. Moja matka raczej nie jest dla mnie pełna ciepła ==
O, no właśnie... co z matką...?
- Libra, spokojnie o_o To jeszcze 9 miesięcy.
Puściła wodę, zwilżając nią ciało.
- Aaa, więc o to chodzi ;> - usłyszał głuchą odpowiedź z łazienki.

- Poznałabyś mojego brata. I tak ciągną mnie do domu na wakacje, więc po prostu zabiorę cię ze sobą, ok?
- To, że dopiero zaszłaś w ciążę nie znaczy, że nie możesz poronić, nie?
Nie skomentował ostatniego.
- v.v
Naprawdę nie chciał spać z Jasperem .

No rozumiała, że Libra woli spać z kobietą, no
- Ok!
Zakręciła wodę i owinęła się w pasie ręcznikiem. Przemyła twarz, umyła zęby.
- To by cię zwolniło z obowiązku, prawda? - oj, może zabrzmiało to srogo, ale ona nie chciałaby stracić... dziecka! .____.
Zaczęła się wycierać.

Skamieniał. Wiedział, że nie był doskonałym partnerem, a tym bardziej dobrym rozmówcą... ale powoli zaczynało go denerwować, że ciągle uważała go za nieodpowiedzialnego dzieciaka.
- Gdybym tak myślał, to nie zabraniałbym ci skakać na bandżi - powiedział, nie okazując złości.
Ubrał się.

Włożyła na siebie sukienkę, którą od niego dostała ;] Wyszła z łazienki.
- Oj już dobrze, dobrze - odpowiedziała, nie zdając sobie sprawy, że się troszeczkę(?) wkurzył. - Jesteś głodny?

Nałożył na szyję swoje nieśmiertelniki, uniósł na nią wzrok. Ubrała sukienkę od niego.
- Ładnie ci w niej - powiedział, przymrużając powieki.
- Kanapka wystarczy, jeśli można.

- Dzięki Chciałeś mnie w niej zobaczyć, więc proszę.
Chwyciła go za rękę i zaprowadziła do kuchni. Podczas gdy on sobie usiadł, ona otworzyła lodówkę.
- A z czyyyym?

- Mmmm... dziękuję~
Usiadł na krześle w kuchni, patrząc za nią. Sukienka ładnie opinała się na jej talii.
- Z twoich rąk to nawet truciznę zjem. Czyli z czymkolwiek.

- Czyli z serem i pomidorem.
Tak się składało, że pomidorów w ogóle nie lubiła (więc jak znalazły się w jej lodówce...? ), a za serem nie przepadała.
- Proszę bardzo.
Również usiadła przy stole.

Przyjął kanapkę i wgryzł się w nią.
- Dzięki.
W głowie mu grała Metallica - Nothing else matters.

- Nie ma za co.
Wgryzł się w nią... tak demonicznie x_O.
Odchyliła się na krześle i zaczęła się bujać.

Spojrzał na nią i przypomniał sobie, jak się poznali. Odkaszlnął.
- Wiesz, coś w tym musiało chyba być - powiedział chrypliwie. - Że akurat z tobą miałem wtedy ochotę... psocić.
Nie miał w zwyczaju kochać się z przygodnymi kobietami.

Zerknęła na niego.
- To przez te cukierki - dla Reni cukierki znajdą na wszystko. - A tak serio: co przez to rozumiesz?
W sumie nie była głodna, ale rano zawsze trzeba było coś zjeść. wyciągnęła sobie z lodówki jabłko i zajęła poprzednie miejsce.
- Ami się wydaje, że miałeś po prostu wtedy nieodpartą chęć - wytkała mu język.

- Nie wiem - mruknął. - Ale ja raczej nie miewam nieodpartych chęci na seks z kobietami, których nie znam. Chodzi mi o to, że to jest dziwne... normalnie po czymś takim ludzie dalej by się nie znali.
Skończył kanapkę.
- Dobra, nie słuchaj mnie. To bez sensu.

Zaśmiała się.
- Może się zauroczyłeś? - zapytała, a po chwili wgryzła się w jabłko.

Parsknął śmiechem. Szczerym.
- Może.
Wstał i nalał sobie wody do szklanki, którą następnie wypił opierając się o blat.
- Chcesz jechać dzisiaj nad jezioro?

- Hm?
Zdziwiła się. Najpierw propozycja biwaku, potem wyjazdu na wakacje do jego rodziny, a teraz pomysł z jeziorem.
- Chętnie! Coś ty taki otwarty się zrobił?

- Po prostu lubię spędzać z tobą czas. To wszystko.
Wyszedł z kuchni.
- Spakuj się. Weź strój kąpielowy, ręcznik, jakiś koc, ewentualnie prowiant.

Pewnie chciał zobaczyć ją w bikini!
- Ok o.o
Spakowała wszystkie rzeczy przez niego wymienione + olejek do opalania! To niezbędna rzecz, jak mógł o tym zapomnieć ;<
- Już wszystko mam.

- Ok.
On nie potrzebował, to dlatego x.x. Miał ciemną karnację, słońce mu nie straszne.
Opierał się o ścianę w przedpokoju.
- Znam takie jedno fajne miejsce za miastem. Zajedziemy tylko do mnie, ok? Nie chcę pływać w majtkach.
Wyszli.

[z/t]