Mieszkanko Renny

Wysłuchał jej uważnie.
- Też o tym pomyślałaś? - mruknął chrypliwie i westchnął. - Sądzę, że to dobry pomysł. Ale bądź zawsze na gg, co?

- No wiesz co? Spodziewałam się innej reakcji xDDD
Poczuła się urażona ;<
- Jasne ;]

- Eh,dobrze wiesz, że mi się to nie podoba - mruknął, przetarł twarz dłonią. - Ale to na serio jest najlepsze wyjście. Za bardzo się do siebie przyzwyczailiśmy. A przecież oboje powinniśmy zacząć układać sobie życie. Takie bez uprawiania miłości z przyjaciółmi.

- Masz rację, tak będzie najlepiej
Usiadła inaczej.
- A będę ci miała podać raz jeszcze lekarstwo?

- Mój współlokator mi pomaga - odpowiedział. - Ręce przestały mi się już trząść i radziłem sobie sam, ale potem...
Pokazał rękę w gipsie.
- Ale dzisiaj jednak będziesz musiała mi pomóc. Jeśli chcesz, żebym został na noc, oczywiście.

- Możesz zostać - odpowiedziała.
Poklepała się po ramieniu.
- I jeszcze to. Nie zapominaj.

- A, tak...
Spochmurniał bardziej, wrócił do filmu.
- Zostanę.

- Mam nadzieję, że na co dzień o tym nie zapominasz.
Oparła głowę na jego ramieniu i dalej oglądała film.
- Rodriguez - powtórzyła

- Nie, oczywiście, że nie...
No dobra, nie codziennie, ale co kilka dni gryzł Coran. Bo o to jakoś nie mógł poprosić Grovera. Jeszcze by się podniecił... ._.
- Nom. Dobra jest.

(xDDDDDDDDDDDD)

- Już wiem, czemu ją tak wychwalałeś I.. ładna jest... ._.
Niszczyli wielkie drzewo, yaaaaaaaaaay!

- Całkiem ładna - przyznał bez bicia. - Ale do tej pory widziałem ją tylko w rolach raczej pozbawionych seksapilu.
Pił oranżadę. Jakoś nie przeżywał niszczenia drzewa domowego.

- Aaaa, więc takie chłopczyce cię nie podniecają?
Rodriguez zginęła.
- Zginęła

O, z niszczenia drzewa przeszliśmy od razu do finałowej bitwy? Ok!
- No, zginęła. Ale miała dobrą śmierć.
- Nie chciałbym mieć dziewczyny, która pokonałaby mnie w siłowaniu się na ręce.

- Ale zginęła ;<
- Hjehje, dobry wybór
Chwilę tak siedzieli, pochłonięci oglądaniem filmu, gdy telewizor się wyłączył. I światła zgasły.
- Iiijjjjj!! O.O - podskoczyła i zakleszczyła ramiona na Librze.

Jęknął cicho, bo przerażone dziewczyny często odnajdywały w sobie ukrytą siłę.
- Spokojnie, pewnie korki siadły - sapnął. - Sprawdzę, ok? ... puść.

- Nie ić
Nie puszczała go.
- Pewnie, że korki. Tyle że ja nie mam żadnych na zmianę!

Wziął głęboki oddech.
- Dobra, dobra, nie ruszam się...
Czyli koniec filmu. Zastanawiał się, czy do usług elektrycznych można dzwonić także w środku nocy.
- No to chyba czas spać. Umyjesz się rano xP kładź się.

Złapała go nagle za zdrową łapkę, a drugą rękę ułożyła na tyle jego pleców. Pochyliła się nad nim maksymalnie, zmuszając go do ugięcia się.
Impuls.
Zaczęła go namiętnie całowac w usta.

Mimowolnie wygiął się do tyłu... mimowolnie odpowiadał na jej pocałunki. Nie potrafił się powstrzymać. Otoczył rękami jej plecy.

Zabrała dłoń z jego pleców i przytrzymała jego ramię. Zreflektowała się.
- Przepraszam...
Wypuściła go i ułożyła się na krawędzi łóżka.

- To ja przepraszam - szepnął. - Pozwoliłem ci.
Usiadł normalnie, po chwili rozłożył koc. Nakrył się i odchylił jego krawędź.
- Chodź, śpimy.

- Mmm... - mruknęła smutno.
Odwróciła się w jego stronę i wbiła pod kocyk.
- Jestem na ciebie za bardzo napalone v.v To ograniczanie kontaktów to bardzo dobry pomysł.

Otoczył ją kocykiem i objął.
- Widać za gorący jestem - uśmiechnął się lekko.
- Pewnie, że doby. Bo nasz.
Zamknął oczy.

- Jesteś BARDZO gorący.
Ułożyła głowę na poduszce i przymknęła powieki.
- Takiś pewny s... nas?
- Dobranocka.

- Pewnie, że tak.
Ułożył się wygodnie do snu.
- Dobranoc.
Długo zasypiał.

Zamknęła oczy i postarała się jak najszybciej zasnąć. Już bez żadnych impulsów v.v.

Obudził się rano, obejmując Rennę od tyłu. Uchylił lekko powieki, zerknął w dół. Spał w jeansach i podkoszulku, pewnie to dlatego był taki odrętwiały.
Odsunął się od niej, wstał. Nalał sobie oranżady, którą wypił siedząc na parapecie w salonie.

Przeciągnęła się sennie, ziewając na cały dom. W ten sposób potwierdzała (jeśli nie było Libry, to nie wiadomo komu... ) swoją obecność.

Usłyszał głośne ziewanie. Nie odrywał wzroku od ruchliwej ulicy.

Zlazła z wyra i przeciągnęła się raz jeszcze, tym razem na stojąco.
- No gdzie moje śniadanie do łożka? xP - zażartowała, idąc do łazienki.
Przemyła twarz.

Uśmiechnął się lekko.
- Odpoczywa
Zbierało się na burzę. Libra opał się czołem o szybę.

Ekstra, burza, a jej korki wysadziło...
- To niech się lepiej szykuje na Renię, która zaraz do niego przyjdzie i je zje >D
Przeczesała szybko włosy i przyszła do niego.
- Aaaaam! xP

Odstawił szklankę i wsadził jej palca do ust.
- No, gryź
Zaczęło lać. Libra aż się wzdrygnął na myśl, że będzie musiał jakoś wrócić do domu.
- Źle się czuję.

- *chap*
Nawet nie zadrasnęła mu skóry, a gdyby było na odwrót, to jej palec by już krwawił.
- Pycha. Mmm.
Popatrzyła za okno. Zaczęło lać jak z cebra. Aż się szaro zrobiło.
- No, no, deszcz się rozszalał. To od tego? A jeśli nie, to zaraz zrobię ci zastrzyk i dostaniesz trochę krwi.

- Nie, nie od tego... słabo mi - mruknął.
Rzucił okiem w stronę plecaka. Czuł się jakoś dziwnie... może za długo spał? To się zdarzało, a ciśnienie dzisiaj niskie.

- To połóż się, żebyś mi nie zemdlał - uśmiechała się do niego.
Jak on... słodko wyglądał! *____*
- Kocham cię.

- Nie, nie, nie zemdleję... posiedzę tutaj, uchylę okno, może mi przejdzie.
Jak powiedział, tak uczynił.
Spojrzał na nią spod wpół przymkniętych powiek.
- Może to ty się źle czujesz?

- Zdarza mi się ;] I pewnie masz rację.
Obróciła się i czmychnęła do łazienki. Nie wiedziała, czy będąc mu słabo będzie chciał cokolwiek jeść, ale zapytać warto.
- Masz na coś ochotę? A może herbaty?

- Zrób mi kanapkę, co..? Z pomidorem~
Podniósł się, doszedł do plecaka, ale po drodze padł na łóżko.
- Yay... - no musiał przecież coś powiedzieć! - Ale tu... wygodnie!

(to raczej nie doszedł do plecaka, jak padł na łóżko )

- Ok!
Sobie zrobiła z sałatą, szynką i rzodkiewką Jemu z serem i pomidorem~
- *chap* - wcinała swoje. Uklękła przy łóżku. - Mogę cię nakarmić?

(no racja, mój błąd zostańmy przy POSZEDŁ do plecaka)

- A czy przypadkiem pomidor nie zsunie mi się wtedy na twarz...?
Podniósł się do siadu. Wziął kanapkę, podziękował, zabrał się za jedzenie.
- Wyciągniesz sprzęt?
Wskazał swój plecak.

Tak, samemu mu się nie chciało dojść, więc ją posłał .
- Nie, no co ty ;< Nie ufasz mi? >D
Chapnęła kanapkę. Już prawie kończyła jeść.
- Chwila, moment.
Wsunęła ostatni kęs i najpierw poszła umyć ręce. I po wacik!

No

Czekał cierpliwie, konsumując kanapkę. Miał ochotę się położyć.
Obiecał sobie, że popołudniu zadzwoni do Coran, Neera, brata i Jaspera. Miał przeczucie, że stało się coś złego, więc musiał dowiedzieć się, co u najbliższych.

Jasper był jego najbliższym, ojoj xDDDDD

Wracając z łazienki, wyjęła całą aparaturę.
- Patrz, nie będzie w ogóle bolało >D - a zrobiła przy tym minę taką, jakby miało boleć bardzo mocno, ohohoho

może cię to zdziwi, ale Libra ze swoim charakterem nie miał wielu kumpli

Przełknął ślinę teatralnie.
- Dawaj to tu,a nie
Podwinął rękaw, zacisnął pięść.

Poklepała go po ręce, żeby sprawdzić czy odpowiednio napiął mięśnie.
- Ok. Przygotuj się
Nakłuła go, a że nie patrzał, to nie był tego świadomy

- No już, jestem gotowy.
Czekał, czekał, ale nic nie następowało.
- Bo przestanę! - zagroził.

- Przestaniesz co?
Właśnie wstała, by wyrzucić igłę do specjalnego miejsca, które przygotowała (bo nie można do śmietnika!).
- To może teraz skusisz się na mnie? - odsłoniła ramię, co było bardzo dwuznaczne .

- Przestanę być goto...
Spojrzał za nią. Skończyła już. Kiedy zaproponowała gryzienie skrzywił się, ale grzecznie przyciągnął ją do siebie i zagłębił kły w jej kuszącym barku...

- Fajnie zaciskałeś ząbki :3
Przyciągnął ją. Ciekawe, czy zrobi jej tak samo bezboleśnie... v.v
- Czekam na rewanż co do jakości ukłucia
Zacisnęła ząbki i pięści.