Mieszkanie podejrzanych indywiduów (Sky i Joel)

Sky leżał na swoim łóżku z głową zwieszoną w dół. Wpatrywał się w odwrócone do góry nogami drzwi.
Słuchał, jak w telewizji reporterka donosiła właśnie o jakimś morderstwie w Shivie.
- Eh, stary..

Wlazł do mieszkania z szeroko otwartą gazetą. Jednym lekkim kopnięciem zamknął drzwi.
- Czemu wszędzie muszą o tym trąbić? - mruknął jakby do siebie. - Siema.
Na dłoni miał jeszcze plamę od krwi. Wyjątkowo wybornej krwi.
Zdjął kurtkę i poszedł od razu do łazienki.
- Wystarczy telewizja... gazet do szczęścia mi nie potrzeba. - oblizał nadgarstek delektując się ostatnimi śladami krwi.

Powoli podążył za nim wzrokiem.
- A czego oczekiwałeś? Ludzie się boją. To nie była jednorazowa śmierć, tylko w Shivie następują masowe zejścia. Jak cię złapią to leżysz.
Wyciągnął ręce nad głowę i po chwili też zwisały już w dół z łóżka.
- Wyglądasz na zadowolonego. Albo wychędożyłeś porządnie jakąś laskę, albo jakąś zabiłeś. Znając ciebie, stawiam na to drugie.
Poczuł zapach krwi.
- ... ophera?

- Nie złapią mnie. Tamta dziewczyna już mnie nie pamięta. - potem zaczął dokładnie myć ręce.
Jakimś pachnącym mydełkiem.
- Niech się boją. - zaśmiał się cicho. - Mam to gdzieś. Grunt, że tylko ty o tym wiesz. No... jeszcze mój kolega z wydziału. Spotkałem go dzisiaj. Zgwałcił tą... tak, ophera. A potem ją zabiłem. - podniósł wzrok na lustro przed sobą. - Nie, nie zabiłem jej. Po prostu wymazałem z jej głowy całe zajście. Od dzisiaj mnie nie zna.

Obserwował go cały czas ze swojej pozycji. W końcu zaśmiał się cicho i chrypliwie.
- Wiesz... pozwoliłeś swojemu kumplowi zgwałcić opherę, a potem wymazałeś jej wspomnienia o sobie. A co zrobiłeś jej w międzyczasie? Bo nie sądzę, byś ją tak po prostu zostawił.
- Bardzo krzyczała?
Biedne, słabe opherki nie mogły w żaden sposób uratować się przed rasą silniejszą, do tego facetem. Nawet mimo swej zwinności. A ładnym wyglądem, kruchością i pachnącą krwią zdawały się jakby wabić nieszczęście.

- Ano widzisz, po prostu ją zostawiłem. - na końcu osuszył dłonie ręcznikiem i padł na kanapę w salonie.
Przeciągnął się porządnie. Na razie było dobrze.
- Zapaliłem, po prostu. Stałem z boku i słuchałem jak krzyczała. - wziął ze stołu parę paluszków. - Potem on ją zostawił, ja ją trochę zmasakrowałem i było po wszystkim.
- Słuchać tego nie można. - uśmiechnął się półgębkiem.

- Nawet jeśli nie dobiłeś jej, umrze. Spójrzmy prawdzie w oczy, taka rasa, że rozlać jej trochę krwi i kaplica.
Podciągnął się do siadu na łóżku. Rozluźnił mięśnie.
- Dobra. Miejmy tylko nadzieję, że twój kolega nie zostawił w niej swojego DNA, bo jak go rozpoznają to może być krucho.

- Taaa, masz rację. - mruknął, przełączając z programu na program.
Nie przejął się jakoś zbytnio tym, że jego kolega może go sprzedać. Ale jak go sprzeda, to będzie miał przerąbane.
Zatrzymał na wiadomościach. Jakiś reporter nawijał o morderstwie w Shivie.
- Uwielbiam ich. Wczuwają się w rolę . - pokazywali jak dziennikarz nawijał z jakimś policjantem.
Gadał coś o zacieraniu śladów przestępstwa.
Zaśmiał się głośno.

Popatrzył na niego.
- Jesteś chory psychicznie - oświadczył, wstał.
- Jestem głodny, zamawiam pizzę. Chcesz?
Sięgnął po telefon.

Przeniósł na niego swój wzrok. Tak, normalnie, ani za szybko, ani za wolno.
- Nie jestem... - mruknął. - Nie wmawiaj takich rzeczy architektowi, ja myślę racjonalnie. Jak najbardziej.
- Jasne. Może być kurczakiem. Oddam ci kasę. - rozłożył się wygodnie na kanapie i założył nogi na stół.
- A jak ci dzień minął?

Nie skomentował tego, tylko wybrał numer i zamówił dwie duże pizze z dodatkami. Potem wrócił i uwalił się znów na łóżku.
- W porządku. Skopałem kilka tyłków na zajęciach. Poznałem jedną fajną dziewczynę, która może i byłaby dobra do gryzienia, ale jest mieszańcem. Chodzi na zajęcia dodatkowe z gimnastyki dla chętnych. Ale tamta kicia, o której ci mówiłem, chyba bardziej przypadła mi do... smaku,

- Mmm... tamta opherka... - przymrużył powieki i przełączył na "Discovery Science" (od dzisiaj go lubię!). - Nie znam jej, ale pewnie tamta, którą prawie zabiłem, była albo kimś z jej rodziny albo znajomą. I co, polujesz teraz na nią? - zerknął na niego.

- Kto wie, pewnie tak. Chociaż tamta spakowała na arystokratkę, nie wiem, jak ta twoja dzisiejsza.
Przypomniał sobie czarnowłosą dziewczynę, która sięgała mu nie wyżej jak do podbródka.
- Moje polowanie ma nieco inny cel, niż twoje. Ja gryzę, ale tą tutaj gryzę delikatnie, żeby mi przypadkiem nie zeszła.
- Ale jeżeli ma faceta, to możesz go sobie zabić, bo będzie tylko przeszkadzał mi w przywłaszczeniu jej sobie.

Wzruszył ramionami z miną typu "a bo ja wiem".
- Delikatnie. Twoje delikatnie można uznać jako technikę "nic-nie-czujesz". - szukał palcem swoich kłów. - Pomysłowo.
Raczej nie były przystosowane do gryzienia.
- Chętnie skorzystam i chętnie ci w tym pomogę.

Po jakimś czasie pizza przyszła. Sky zapłacił i wrócił z dwoma płaskimi i pachnącymi cudownie ciepłymi pudełkami.
- Ta twoja. Smacznego.
Uwalił się na łóżku.
- Weź przełącz na jakiś ciekawy film.

(... v.v narobiłeś mi smaka...)

Wziął swoją pizzę i otworzył ją. Mmm... wciągnął przez nozdrza cudowny zapach pieczonego kurczaka, idealnie dobranych składników i świeżego, roztopionego sera.
- Nawzajem.
Kiwnął głową i przełączył na HBO.
- Jutro sobota...

Nadgryzł kawałek swojej BARDZO ostrej meksikany.
- No sobota, i co? Planujesz coś?
Przełknął.
- Lepiej zwolnij, za szybko działasz.

- Nie planuję, rozejrzę się. Ale jeśli coś smacznego podwinie mi się pod nos, to nie odmówię. - ugryzł kawałek, przegryzł i przełknął.
Chwilę potem nie było już pierwszego kawałka.
- A ty? Masz jakieś plany na wolny weekend?

- Nie, raczej nie... ale słyszałem, że poza mną w Laminian jest jeszcze dwoje demonów. Może się zabawię w zawieranie znajomości z rodakami?
Wpatrywał się bez większego zaangażowania w erotyczną scenę na ekranie.

Przełknął kolejny kawałek. Zaśmiał się.
- Tak, zdobądź sobie nowych kolegów ;].
Pomyślał tak sobie... o demonach i ich ofiarach (tak, potwierdzam, Joel ma inną budowę mózgu). Ophery i znał chyba jeszcze... Valiuri. Ponoć nikt nie widział przedstawicieli tej rasy od wieków.
- Znasz ich... z widzenia, chociażby?

- Nie, nie znam, ale sądzę, że się dogadamy. Każdy demon dobrze wie, że w dzisiejszych czasach im mniej nas na jednym terenie, tym bardziej potrzebujemy siebie nawzajem. Żeby nie zabić kogoś przypadkiem.
Nie zerknął nawet na niego.

- Ta... - mruknął, zanurzając zęby w kolejnym kawałku pizzy.
Już połowa zniknęła. Lol, nie dość, że zabił jakąś dziewuchę, to jeszcze był taki głodny... trudno go było jednak zrozumieć. Ale i tak nadal uważam, że nie jest chory psychicznie! v.v
"I pomyśleć, że mam z wami więcej do czynienia, niż ktokolwiek by pomyślał..."
- Dobra, idę spać. - wstał i odłożył pizzę do lodówki. Potem sobie ją odgrzeje. - Dobranoc.
Poszedł do łazienki na 15 minut, przebrał się i walnął się na swoje łóżko.

- Dobranoc.
Gapił się jeszcze przez jakiś czas, a kiedy skończył pizzę, wyłączył bez żalu telewizor i wbił pod noc.
Za oknem słyszał syreny policyjne. Po dłuższym wahaniu, wyszedł na taras, żeby popatrzeć na światła alarmowe.
- Znaleźli ją~ - zanucił.

Poderwał głowę z poduszki.
- Nie pieprz mi na noc bajeczek... nie mogli jej znaleźć, to wykluczone... - pzetarł zmęczone oczy i wstał.
Podszedł do Sky'a.
- Ja piernicze... pieprzona policja.

- A gdzie niby ją zostawiłeś, że mieliby jej nie znaleźć? Zakopałeś ją, czy wrzuciłeś do studzienki?
Obserwował zamieszanie.

- Nie, po prostu posadziłem ją tak, że była oparta o drzewo i wyglądała jak naćpana. Tylko miała głębokie przecięcia tu i ówdzie. - obserwował całe zajście.
- Widzisz to? - zmarszczył brwi i wskazał mu karetkę. - Jak żyje, to osobiście ją dobije... - westchnął.
Niby "zabił" ją dalej od ich miejsca zamieszkania, ale i tak wszystko widzieli.

- Ktoś pewnie w końcu do niej podszedł i zauważył, że umiera.
Westchnął ciężko, odepchnął się od balustrady, wrócił do środka. Padł na łóżko.
- Trudno. Teraz pewnie będzie chroniona. Uważaj, żebyś nie wpadł.

- Taaa... - mruknął niechętnie.
Zlustrował ostatni raz spojrzeniem całe zamieszanie, a potem wrócił do łóżka.
- Trudno. Dobranoc. - przewrócił się na drugi bok, okrył kołdrą i po krótkim czasie zasnął.

Rano wziął szybki prysznic. Zawsze budził się pierwszy, więc mógł nieco się rozgrzać przed pierwszym treningiem w akademii.
Naciągnął na tyłek dresowe spodnie, związał włosy w krótkiego kucyka i zabrał się za poranną gimnastykę. Dziwne pozycje w niektórych momentach przypominały figury yogi.

A on jeszcze słodko spał x3.
Ręce rozłożone miał na boki, a jedna noga zwisała z łóżka. W pewnym momencie coś go tknęło i obudził się. Nichnął.
- Lody truskawkowe...? - usiadł i przetarł oczy. Zauważyła Sky'a. - Dooobry. Co robisz?

Stojąc na rękach, powoli i płynnie opuścił nogi w dół. Stanął prosto.
- A na co ci to wygląda? - zagadał. - Nie na to, co robię codziennie?
- W radiu mówili o twojej kotce. Przeżyła.

- Ano, może to . - rano miał opóźniony zapłon.
Wstał, poczochrał sobie włosy i stanął przed oknem. Przeciąąąągnął się.
- Łaaa, nie psuj mi dobrze zaczętego dnia mówi się trudno, no. Jak ją znaleźli, to znaleźli, w tej chwili gówno mnie to obchodzi ;].
Podreptał do kuchni i zajrzał do lodówki.
- Kto ostatnio robił zakupy...? - *lodówkowe echo*

- Oh, tylko ci powiedziałem no.
Zrobił mostek.
- Ty ciołku. Od tygodnia jem na mieście.

Podrapał się po karku.
- Hmm... błyskotliwa odpowiedź .
Wyjął w końcu swoją wczorajsza pizzę i odgrzał ostatnie 3 kawałki w mikrofali.
Znowu się przeciągnął.

- Kup dzisiaj coś do żarcia, bo pomrzemy. Ja nie zdążę, wrócę dziś później.
Skończył swoją gimnastykę i wyjął spinkę z włosów.
- Idę na małe polowanko~ marzy mi się ta kotka, a jak nie ona, to jakaś inna z taką delikatną krwią.

- Ok. - odpowiedział krótko i ziewnął.
Wyjął swoje śniadanie i począł jej jeść.
Pokiwał mu tylko głową na znak, że zrozumiał. Przełknął.
- Pójdę po zakupy i porozglądam się po całej awanturze, ciekawe, co ludzie na to .

- Ok. Ale jak zapomnisz o sake i pikantnym sosie do mięsa, to cię pogryzę.
Przebrał się i narzucił torbę na ramię.
- Nara.
Wyszedł.

[z/t]

Odprowadził go wzrokiem.
- Sra ta ta ta, o. - mruknął, gdy Sky wyszedł. - Kupię dużo rzeczy, jak zapomnę o tych dwóch, to nic się nie stanie.
Zjadł resztę, przebrał się i wyszedł.

[zt]

Ciekawe, że pamiętała jeszcze ten adres, aczkolwiek błądziła jakiś czas po osiedlu szukając właściwych drzwi. Ostatecznie zapukała zdecydowanie, czekając na wyraźną reakcję.

Akurat miał wolne, więc mógł sobie siedzieć spokojnie przed telewizorem zajadając własnoręcznie zrobioną lasagne. Ale coraz bardziej odczuwał inny głód... v.v
...
Gościu rzucił się na jadący z naprzeciwka samochód i... zadzwonił dzwonek do drzwi!
- Ech, żebym w takim momencie przerwać =='
Odłożył obiad, przeskoczył przez oparcie kanapy i otworzył.
- Dzień do... - podniósł brwi i obejrzał Rain od góry do dołu. - Dzień dobry . Szukasz kogoś?
Uśmiechnął się.

- Nom, brata szukam.
Nie znała gościa, który zaszczycił ją tym jakże wymownym spojrzeniem.
- Obecny?

- Sky'a? Niestety, nieobecny.
Czyli Rain była demonem ;]. Mamy kolację~
- Możesz na niego poczekać, jeśli chcesz. Gdzieś wybył, nie wiem.
Otworzył jej szeroko drzwi, coby wejść mogła.

- Nieobecny...? Eh, ja to mam szczęście .
Popatrzyła na niego. Wydawał się miły, ale wyglądał jak jej brat: podejrzany typ. Ale co tam, była demonem. Weszła do środka.
- Poczekam na niego najwyżej godzinę, potem spadam. Nie tęsknię za nim aż tak bardzo, żeby zajmować ci czas.

- No, nieobecny - powtórzył cicho.
Zamknął za nią drzwi i zajrzał do kuchni.
- Coś do picia? Kawa, herbata, sok... yyy, fanta?
Sobie nalał fanty.

- Fanta - odparła bez zastanowienia.
Rozsznurowała glany, ale nie zdjęła ich, uwaliła się na kanapie, poprawiła włosy.
- Nie przeszkadzam? Tak w ogóle to Rain jestem.

No to jej też nalał.
- Nie, nie przeszkadzasz .
Dvd wciąż odtwarzało film 'Tokio Drift' (chyba coś o nielegalnych wyścigach samochodowych x.x).
Przyniósł napoje do pokoju. Wziął swój.
- Joel, miło poznać. Jesteś siostrą Sky'a, ta?
Spojrzał na nią. Kurde ><.

Przyjęła szklankę, zerknęła na niego ponad szkłem.
- Nie musisz być taki miły - zaśmiała się cicho pod nosem. - Wyglądasz strasznie sztucznie. Joel.
Upiła dwa łyki, po czym przesunęła palcem po ustach, zjechała na szyję. Dmuchnęła w grzywkę.
- Sky'a - mruknęła. - Ta, jestem siostrą Riva.

- Mhm, wspominał...
Odłożył szklankę na stół i założył dłonie na kark.
- Hmm? Nie muszę? - leniwie przeniósł na nią swój wzrok.
I nagle zmienił pozycję! Pochylał sie tuż nad nią sunąc koniuszkiem nosa delikatnie po jej szyi.
- W takim razie... mogę cię ugryźć~? - uśmiechnął sie po swojemu x3.

Zastygła momentalnie i uśmiechnęła się kątem warg.
- Nie pachniesz jak wampir. Jak demon też nie. Czym ty jesteś?
Wplotła palce w jego włosy.

Odsłonił jej powabne ramionko i wystawił swoje małe kiełki, które momentalnie trochę urosły ;].
- Zepsuję zabawę, jeśli ci powiem - mruknął.
Ugryzł ją~ zadowolony chłeptał krew. Valiuri służyli bardziej jako podwieczorek, więc jego głodu raczej panienka Iness nie zaspokoiła.